Leszek Ćmok, właściciel jachtu: „Był to taki mój sen. Już kilka lat pływam po morzach i chciałem mieć swoją żaglówkę tu u nas. I jakoś przyszła pora, i pieniążki się nazbierały, i już tak jakoś mi zaczęło być blisko do emerytury, i pomyślałem, że by było dobrze coś sobie załatwić. Oglądałem, oglądałem i znalazłem w Polsce na Mazurach. Jest to statek raczej sportowo-turystyczny, można nawet regaty na nim pływać. Był bardzo zaniedbany. Przywieźliśmy go w zeszłym roku jesienią i całą zimę pracowałem, pracowałem, żeby go do takiego stanu doprowadzić.“
Przed remontem w garażu pana Leszka statek pływał przez dwadzieścia lat pod angielskimi imionami. Wprawdzie zwyczaj każe nie zmieniać nazwy statku, jednak z istotnych względów stało się inaczej.
Leszek Ćmok, właściciel jachtu: „Wybrałem „Olzę“ po długich namysłach, ponieważ córki nie mam, wnuczki nie mam, a miało być imię jakiejś kobiety. Potem jeszcze patrzyłem do mitologii greckiej i tak mi jakoś wciąż nie pasowało. I sobie powiedziałem, że całe życie tu spędziłem w dolinie Olzy, praktycznie od Skrzeczonia po Mosty, Koszarzyska, Baginiec, i wszystko tu, w całej tej dolinie, przeżyłem praktycznie nad Olzą. To ja z tą Olzą tak jakoś już zostanę i moja żona mi to pochwaliła, że może być.“
Jacht zarejestrowany jest pod polską banderą z macierzystym portem w Pucku. Teraz jego przystanią stała się Zapora Cierlicka, skąd na przyczypie może wyruszać w daleki świat.
Leszek Ćmok, właściciel jachtu: „Teraz już mam nawet uprawnienia kategorii C bez ograniczeń, to znaczy oceany, wszędzie praktycznie, ale jest to ograniczone wielkością łodzi to znaczy brutto tonaż do 30 t, to znaczy taki statek do dwudziestu metrów bez problemów mogę prowadzić. Tylko odwaga, pieniądze i statek i może wypłynąć (śmiech)“.