Andrzej Sadowski, reżyser: „Ja myślę, że to jest taka atmosfera jakby toczącego się skandalu wokół tej sztuki, ponieważ tutaj muszę zdradzić „clou” tego przedstawienia jest męski striptiz.”
„Kogut w rosole” to opowieść o mężczyznach, którzy są bezrobotni, czują się niepotrzebni i odstawienie na boczny tor i w ten oto swoisty sposób postanawiają to zmienić. Przedstawienie nie tylko śmieszy, ale też dotyka problemów egzystencjonalnych, które mogą być udziałem każdego z nas.
Kamil Mularz, w roli Kamila: „Jest taka złota zasada farsy, żeby ją grać na poważnie, to znaczy, że te ich problemy są prawdziwe dla nich. Z jednej strony kwestia rozbierania się - to jest przekroczenie jakichś swoich barier, a z drugiej strony też budowanie tych postaci, ja gram taką postać, która jest bardzo ekstentryczna, trochę przerysowana. To sprawiało jakieś trudności.”
Dla aktorów z Polski innym utrudnieniem było posługiwanie się miejscową gwarą.
Andrzej Sadowski, reżyser: „Rozmawiamy w miejscowym języku, w gwarze, w której tutaj przynajmniej większość mieszkańców rozmawia, czyli godomy po naszymu. A po drugie osadzamy tę naszą sztukę w realiach bardzo takich bliskich Cieszynowi, zatem pojawiają się pewny elementy z Trzyńca , Ostrawy...”
Bogdan Kokotek, kierownik Sceny Polskiej TC, w roli Adama: „Przyznam, że tu jest pewne ryzyko, ten pomysł, żeby przybliżyć to w ten sposób, że używamy języka po naszemu, do tego zachwaszczonego bardzo całą masą czechizmów, germanizmów. Ale chcemy właśnie wykonać taki eksperyment, żeby ci ludzie, którzy większość swojego czasu spędzają w knajpie, ponieważ nie mają pracy, a udają przed swoimi żonami, że jednak wychodzą do pracy, chcieliśmy po prostu pokazać ich takich jakimi są.”
Pierwsze reakcje widzów świadczą o tym, że ten eksperyment Sceny Polskiej się sprawdził.