Widok był przygnębiający, potwierdzał, że wandalom chodziło nie tyle o kradzież majątku, co o dokonanie jak największych zniszczeń. Zostawili pieniądze, skradli dwa aparaty fotograficzne i kluczyki do samochodu.
Tomasz Wolff, redaktor naczelny „Głosu”: „Najbardziej mnie zaszokowało to, że np. zostały nietknięte dwa telewizory, dwie plazmy, które wiszą na ścianie, natomast młotkiem albo siekierą został mój dyktyfon rozniesiony na strzępy. Więc taki troszeczkę dysonans, że z jednej strony niszczą sprzęt typowo dziennikarski, jakim jest dyktafon, tak jakby chcieli jakieś nagrania zlikwidować, a z drugiej strony telewizory zostawiają w spokoju. Rozwalili naszą drukarkę redakcyjną, dobrali się do tonera, ten toner rozpryskali praktycznie po dwu pokojach, natomiast przed wejściem do serwerowni jest wielka czerwona kałuża, no niech się każdy domyśli, co może przywodzić, jak się na to po raz pierwszy spojrzy.”
W sieci pojawiają się pytania, czy wybór polskiego objektu był przypadkowy.
Tomasz Wolff, redaktor naczelny „Głosu”: „Nie chcę wchodzić tutaj w kompetencje policji, jest na pewno w tej sprawie dużo pytań, na pewno więcej pytań niż odpowiedzi, ale tak jest na etapie każdego śledztwa. Nie chcę tutaj jakichś demonów wywoływać. Ja bym spokojnie poczekał na to, co policja będzie w najbliższych dniach i tygodniach robiła, na pewno nie jest to zwykły wandalizm, tak mi się wydaje.”
Dwa lata temu pomieszczenia redakcji zostały wyremontowane za duże pieniądze z „Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie”, podobnie jak salka „Bajki” na poddaszu, gdzie odbywają się zebrania i warsztaty PZKO, i gdzie również grasowali przestępcy.
Helena Legowicz, prezes ZG PZKO: „Największą szkodę wyrządzili w ten sposób, że wypuścili gaśnice proszkowe przez całą kuchenkę, przez salę konferencyjną, wszystko jest przysypane proszkiem, który do wszystkiego się przykleje. Ale straty finansowe to jedno, ale ten stres i to nasze jakby poczucie niebezpieczeństwa, jest ceną którą płacimy.“
Policję wezwał na miejsce właściciel hotelu „Piast”, kiedy w niedzielę wieczorem zauważył, że ktoś włamał się do jego obiektu i że także okno w sąsiednim budynku PZKO jest rozbite, a w środku pali się światło.
Eva Michalíkowa, biuro prasowe Wojewódzkiej Komendy Policji w Ostrawie: „Po provedených procesních úkonech a ohledání místa činu policisté zajístili stopy, které nyní vyhodnocují. V dané věci byly zahájeny úkony k tresnímu řízení, pro podezření ze spáchání zločinu - krádež a přečinu poškození cizích věcí. Po dopadení pachateli hrozí trest odnětí svobody až na osm let.”
Aż osiem lat to ze względu na trwający stan wyjątkowy. Najpierw jednak sprawcy muszą zostać schwytani.